Już leżałem w łóżku, na telefonie przeglądając wpisy na BS, kiedy nagle stwierdziłem: pojadę sobie do Tyńca. Przerwa świąteczna już w toku, więc mogłem sobie na to pozwolić - wsiadłem na rower i pojechałem. I to szybko bardzo jak na mnie - 26 - 30 cały czas. Szybko znalazłem się przy stopniu wodnym, pewnie też dlatego, że przez większość drogi miałem pewne wątpliwości co do tego, co kryje się po obu stronach ścieżki :) Człowiek stary, a głupi. Niemniej klimat przy stopniu był dość niesamowity.
Czekała nieutwardzona droga pełna topielic po krzakach, a lampka moja nie świeciła już zbyt dobrze, więc zrezygnowałem. Wycofując się, trafiłem jeszcze na coś takiego:
To dość straszne, że znajdą się idioci zdolni się kąpać tuż przed śluzą. Niektórzy chyba nie mają instynktu. Później odkryłem, że most służy nie tylko autostradzie.
Obejrzałem więc sobie obiekty zapory na tyle, na ile pozwalało na to marne oświetlenie i postanowiłem wrócić tam za dnia i porobić jakieś fotki (szczególnie, że dostrzegłem tabliczkę "zakaz fotografowania", a to zawsze zachęca...)
W powrocie towarzyszył mi L.U.C. - Planet L.U.C., więc strzyg nie dostrzegłem. Po dojeździe do cywilizacji krótki przejazd przez Błonia, a potem do domu, kąpiel i spać. Miło było.
_
Wcześniej tego dnia pomalowałem kierownicę na biało. Wyszło ładnie i póki co trzyma.
Południowym brzegiem Wisły na wschód. Nie piszę ile w terenie, bo dokładnie nie wiem ale pewnie z 1/3 - 1/2 trasy.
Most Kotlarski -> Stopień wodny Dąbie -> Most Nowohucki -> Most Wandy -> Plac Centralny -> Przedzieranie się przez jakieś krzaki i osiedla Nowohuckie -> Wieczysta -> Pilotów -> Wieczysta -> Dąbie -> Powrót północnym brzegiem Wisły na Salwator