Uszkodzeniu uległ kabelek od licznika i przez parę dni nie miałem głowy do naprawy, więc trochę kilometrów przejechałem bez niego. Myślę, że koło 15 - nie dodaję tej liczby. Nie znam czasu, a nie chcę kombinować.
Okazało się, że trasa z nowego miejsca zamieszkania do pracy zabiera mi w porywach 13 minut. Cholera, przez wszystkie poprzednie dni zapierdalałem do roboty jak pojebany w deszczu, a kiedy wreszcie fajrant, to pogoda cudowna.
Zmiana pedałów na plastikowe, bo w jednym ze starych coś skrzypi i chrzęści. Ponadto ogólne odświeżenie sprzętu: błotniki poszły wek, zmieniłem przednią oponę na slicka (z tyłu był slick przez całą zimę). Ponadto parę uproszczeń kolorystycznych i tak oto bydlątko się przedstawia:
W poszukiwaniu adresów, więc i średnia bardzo niska. Jechało się bardzo ciężko z powodu opon terenowych na asfalcie. Poza tym parę dni temu zamontowałem bagażnik, a ten waży z kilogram - 1,5. Max z górki.