Na drugi koniec miasta i z powrotem
Wtorek, 10 sierpnia 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Użytkowe
"Wycieczka" czysto praktyczna. Z Salwatora przez centrum do Galerii Krakowskiej (drobny zakup), następnie przez tunel na rondo Mogilskie (nie wiem, jak się ten tunel nazywa, w każdym razie nie tramwajowy). Z Mogilskiego opłotkami przez Olszę II na Wieczystą. Udało mi się wygrzebać moją starą "nerkę" (małą torebkę na brzuch). Nareszcie. Wygodne to.
W drugą stronę (Wieczysta - Salwator) - przez budowę nowej drogi, która ma łączyć al. Pokoju z al. Jana Pawła II na wysokości Plazy od strony al. Pokoju i Meissnera od strony Jana Pawła. Następnie wałami Wisły (począwszy rzecz jasna od tego takiego wspaniałego przejazdu szaleńczego - nie wiem, jak to nazwać). Ci, którzy wiedzą, to wiedzą. O,tu:

Przejazd wałami standardowo (nie było wiatru w twarz). Uwaga! Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że nie trafiłem na całkowicie bezmyślnych pieszych na ścieżce! Spotkałem za to dość bezmyślnych rowerzystów i jednego cwaniaka, który na znacznie lżejszym od mojego rowerze wyprzedził mnie zaraz za mostem Dębnickim(na bagażniku miałem w dodatku ciężki plecak). Sam jechałem jakieś 30 km / h i myślę sobie: "Niezły jest, pewnie ciśnie ze 35 - 37" Co dla mnie nie jest na tej trasie łatwe. Po chwili jednak spuchł, co pozwoliło mi wyprzedzić go ze słodkim uśmiechem. Rzadko ktoś mnie wyprzedza, ale gdy już ktoś to robi, traktuję to z szacunkiem (zwykle są to jacyś tacy bardziej wyczynowcy - sądząc po sprzęcie). Tym razem było inaczej.
Pozdrawiam.
W drugą stronę (Wieczysta - Salwator) - przez budowę nowej drogi, która ma łączyć al. Pokoju z al. Jana Pawła II na wysokości Plazy od strony al. Pokoju i Meissnera od strony Jana Pawła. Następnie wałami Wisły (począwszy rzecz jasna od tego takiego wspaniałego przejazdu szaleńczego - nie wiem, jak to nazwać). Ci, którzy wiedzą, to wiedzą. O,tu:
Przejazd wałami standardowo (nie było wiatru w twarz). Uwaga! Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że nie trafiłem na całkowicie bezmyślnych pieszych na ścieżce! Spotkałem za to dość bezmyślnych rowerzystów i jednego cwaniaka, który na znacznie lżejszym od mojego rowerze wyprzedził mnie zaraz za mostem Dębnickim(na bagażniku miałem w dodatku ciężki plecak). Sam jechałem jakieś 30 km / h i myślę sobie: "Niezły jest, pewnie ciśnie ze 35 - 37" Co dla mnie nie jest na tej trasie łatwe. Po chwili jednak spuchł, co pozwoliło mi wyprzedzić go ze słodkim uśmiechem. Rzadko ktoś mnie wyprzedza, ale gdy już ktoś to robi, traktuję to z szacunkiem (zwykle są to jacyś tacy bardziej wyczynowcy - sądząc po sprzęcie). Tym razem było inaczej.
Pozdrawiam.