Wczoraj po południu jakiś kmiot dobił swoim samochodem mój rower do płotku, przy którym był on zaczepiony. Mnie przy tym oczywiście nie było, a kiedy wyjechałem z domu ponownie, okazało się, że przednie koło "cyka" na skutek poluzowania paru szprych. Zgorzkniały siedziałem na kopcu Krakusa, gdzie jednak dojechałem, bo ostatnio zakochałem się w tych okolicach. W dodatku wkręciłem sobie, że będę musiał za chwilę wymienić support, bo jakoś tak luźno chodzi... Nie byłem za wesoły szczególnie, że ostatnio nie mam kasy za bardzo i groziło mi rozstanie z rowerkiem na jakiś czas - a to bym zniósł bardzo źle.
Na szczęście jeszcze podczas tamtej wycieczki zorientowałem się, że przyczyną poluzowania pedałów w supporcie nie jest jego zużycie, ale samoistne odkręcenie od niego takiej nakrętki... Dokręciłem ją i jest ok.
Pozostało jeszcze cykające, zdecentrowane koło. Postanowiłem naprawić to sam. Za pierwszym razem tylko pogorszyłem sprawę, ale przed przystąpieniem do drugiej próby poczytałem trochę w necie o tej czynności, a następnie do oznaczenia wybrzuszonych miejsc użyłem kredek. Całość zajęła mi jakieś dwadzieścia minut i udało się wyśmienicie. Nie jest co prawda idealnie, ale rower nadaje się do jazdy! Niech żyję ja! I mój Hercules.