Wpisy archiwalne w kategorii

Szybko

Dystans całkowity:1662.80 km (w terenie 13.00 km; 0.78%)
Czas w ruchu:53:21
Średnia prędkość:19.15 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:2000 m
Suma kalorii:11849 kcal
Liczba aktywności:69
Średnio na aktywność:24.10 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Salwator -> Stopień wodny "Kościuszko" -> Błonia x 3/4 -> Salwator

Piątek, 22 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
_

Już leżałem w łóżku, na telefonie przeglądając wpisy na BS, kiedy nagle stwierdziłem: pojadę sobie do Tyńca. Przerwa świąteczna już w toku, więc mogłem sobie na to pozwolić - wsiadłem na rower i pojechałem. I to szybko bardzo jak na mnie - 26 - 30 cały czas. Szybko znalazłem się przy stopniu wodnym, pewnie też dlatego, że przez większość drogi miałem pewne wątpliwości co do tego, co kryje się po obu stronach ścieżki :) Człowiek stary, a głupi. Niemniej klimat przy stopniu był dość niesamowity.



<param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/ORwrXG6KqDM"></param><param name="wmode" value="transparent"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/ORwrXG6KqDM" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>">Minutowy filmik na YT

Myślałem, żeby jechać dalej, ale za tym znakiem:



Czekała nieutwardzona droga pełna topielic po krzakach, a lampka moja nie świeciła już zbyt dobrze, więc zrezygnowałem. Wycofując się, trafiłem jeszcze na coś takiego:



To dość straszne, że znajdą się idioci zdolni się kąpać tuż przed śluzą. Niektórzy chyba nie mają instynktu. Później odkryłem, że most służy nie tylko autostradzie.



Obejrzałem więc sobie obiekty zapory na tyle, na ile pozwalało na to marne oświetlenie i postanowiłem wrócić tam za dnia i porobić jakieś fotki (szczególnie, że dostrzegłem tabliczkę "zakaz fotografowania", a to zawsze zachęca...)

W powrocie towarzyszył mi L.U.C. - Planet L.U.C., więc strzyg nie dostrzegłem. Po dojeździe do cywilizacji krótki przejazd przez Błonia, a potem do domu, kąpiel i spać. Miło było.

_

Wcześniej tego dnia pomalowałem kierownicę na biało. Wyszło ładnie i póki co trzyma.

_

Różne dzikie jazdy po mieście (i pod nim)

Środa, 6 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
_

Po raz kolejny zabawa w gubienie się i odnajdywanie w nieznajomych wcześniej okolicach. Początkowo Bronowice / Azory.



Kilka fotek na wiadukcie i z niego.







Tutaj wyszedł prześlicznie, ale w końcu piękny jest sam w sobie, więc żadna w tym moja zasługa (poza malowaniem).

Następnie pojechałem już zupełnie na pałę i po kilkuminutowej jeździe ul. Olkuską znalazłem się na jakimś podmokłym polu.



Co prawda chciałem znaleźć się pod miastem, ale to pole nie było wcale przyjemne. Jakież było moje zdziwienie, gdy po krótkim pedałowaniu znalazłem się na Josepha Conrada, gdzie skusił mnie McDonald. Uznałem, że należy mi się smaczny posiłek szczególnie, że nie jadłem dziś jeszcze obiadu. Zjadłem więc dwa chesseburgery, lody z polewą choco oraz wypiłem dużą kawę. Ruszyłem dalej, włócząc się po wydmach okalających Ikeę i nowo budowaną Castoramę.



Potem szybko dojechałem do Armii Krajowej. Tam przypadkiem spotkałem swoją Matkę Chrzestną, która zaprosiła mnie na kawę, więc zabawiłem u niej około trzech kwadransów.
Później szusowałem po Bronowicach nowych i parczku między Bronowicką a Piastowską, rozmawiając przy tym z moją dziewczyną przez telefon przy pomocy zestawu słuchawkowego. Bardzo przyjemne to było.



Po zakończeniu rozmowy odpaliłem sobie jeszcze muzyczkę i halogen (zrobiło się już ciemno) i popędziłem przez przesmyk pomiędzy działkami obok Piastowskiej. Dotarłem nad Rudawę, pojechałem wzdłuż niej aż do pętli Salwator, a stamtąd na kopiec Kościuszki. Zabawiłem tam chwilę, a następnie zjechałem do ulicy Księcia Józefa, osiągając przy tym prędkość 55 km/h.

Potem przejechałem przez most Zwierzyniecki i wróciłem do mostu Dębnickiego południowym brzegiem Wisły, utrzymując stałą prędkość 30 - 32 km/h na płaskim terenie. Przejechawszy most Dębnicki, najprostszą drogą wróciłem do domu.

Opłacało się naprawiać Herculesa.

Całkowity dzienny dystans: 11,13 + 42,61 = 53,74

Pozdrower.

_

Mrożone wały Rudawy

Wtorek, 14 grudnia 2010 · Komentarze(1)


_

Krótki wypad. Cóż, te 10 km to nie te same 10, co chociażby jesienią, a ta maksymalna 25 to też nie ta sama.

Fajnie się jechało. Wąska ścieżynka wygnieciona przez ludzi na biegówkach, pieszych i pewnie rowerzystów wymuszała stałą gotowość. Niemniej ubita świetnie, tyle, że bardzo nierówna. Gdy jechałem w pierwszą stronę, biegnąca równolegle asfaltówka nie kusiła mnie ani trochę, ale część drogi powrotnej zrobiłem nią właśnie, bo napęd zaczął znów szaleć (łańcuch przeskakiwał).





Czy (poza zużyciem tylnego wózka) - wpływa na to bardziej obecność śniegu, czy może niska temperatura - nie wiem (może ktoś mnie oświeci w komentarzach). Dodam, że o napęd dbam bardzo. Czyszczę go i smaruję bardzo dokładnie po każdym wyjeździe. Wiosną na pewno wymienię wózek tylnej przerzutki, ale teraz chyba po prostu się nie opłaca (i tak zarżnąłbym go przez zimę).

_





_

Jednak nie jest tak źle!

Niedziela, 12 grudnia 2010 · Komentarze(0)
_





Po licznych godzinach spędzonych przy konserwacji napędu oraz wymianie jednego, zajechanego już kółka w wózku tylnej przerzutki, a także wielu godzinach spędzonych na różnych rowerowych forach, postanowiłem zaryzykować i zabrać się Herculesem na krótką wycieczkę po okolicy. Jeden raz objechałem Błonia, następnie ulicą Piłsudzkiego dotarłem na rynek. Tam zrobiłem kółko albo dwa i ulicą Smoleńsk powróciłem do domu.



Poczułem osłabienie kondycji. Po tygodniu nie ruszania dwóch kółek to chyba normalka. Nie wiem, bo od zakupu Herculesa (lipiec tego roku) tak długa przerwa raczej mi się nie zdarzyła. Po powrocie do domu szybka kąpiel, a następnie czyszczenie roweru (głównie napęd). Ponownie pięknie wyczyszczony i nasmarowany, czekać będzie na dzień, kiedy znowu nie wytrzymam siedzenia w domu (myślę, że to już niedługo).


_